Nala wstała dziś bardzo wcześnie. Rozejrzała się po jaskini - wszystkie lwy jeszcze spały. Nagle zauważyła, że nigdzie nie ma jej mamy. Wczoraj wieczorem obie położyły się obok siebie, a teraz jej nie ma! Lwiczka postanowiła zapytać się Sarabi, gdzie jest Sarafina. Lwica spała jednak twardo jak kamień i nie dała się obudzić, mamrocząc coś przez sen. Reszta lwów też mocno spała. Nala uznała więc, że sama jej poszuka. Wyszła z groty i rozejrzała się. Było jeszcze ciemno i większość zwierząt jeszcze nie wstała. Po co więc mama wyszła gdzieś o tak wczesnej porze?
-,,Musiało stać się coś złego''- pomyślała Nala. Nagle zobaczyła Rafikiego. Pawian podszedł do niej i oznajmił:
-Widzę, że szukasz Sarafiny. Nie martw się, jest w małej grocie pod Lwią Skałą i ma dla ciebie niespodziankę! Tylko bądź cicho, ona musi odpocząć.
Lwiczka radośnie pobiegła w kierunku wskazanej groty i cicho weszła do niej. Zobaczyła tam śpiącą ze zmęczenia mamę. W jej łapach kuliło się jakieś małe stworzonko.
-Mamo...
Lwica obudziła się.
-O, Nala! Spójrz, to twój braciszek.
-Gdzie?
-Nie widzisz? - Lwica wskazała na ślepe i malutkie młode w jej łapach. Było ono prawie łyse i miało zaciśnięte ugszka.
-To on? Ale on jest taki malutki... Kiedy będę mogła się z nim pobawić?
-Musisz poczekać. Na razie będzie tylko jadł i spał, później nauczy się bawić z tobą. Ty też kiedyś byłaś taka, tylko tego nie pamiętasz.
-Naprawdę? - zapytała Nala. W tym momencie do groty wszedł Rafiki i odesłał Nalę do domu. Chciał odprawić obrzędy nad nowonarodzonym lwiątkiem, a według ich zasad mogą być przy tym tylko rodzice dziecka.
-Jakie imię wybrałaś dla syna?
-Mheetu, co oznacza ,,Ja też''.
Potem Rafiki namalował na grzbiecie maluszka pręgę za pomocą soku z czerwonego owocu. Wyrecytował przy tym magiczne zaklęcie, mające uchronić Mheetu przed złymi duchami, a następnie wziął go na ręce i wystawił w stronę słońca. Wtedy stało się coś dziwnego: bardzo jasny promień, jaśniejszy niż błyskawica wycelował w Mheetu i oślepił szamana, a ten cofnął się, o mało nie upuszczając lwiątka. Rafiki ponownie schował się w grocie, chroniąc wzrok przed oślepiającym światłem i spojrzał na Mheetu - on świecił!
-Nigdy czegoś takiego nie widziałem... Co to znaczy?
Po chwili Mheetu przestał świecić, jedynie na jego tylnej łapie zostało małe, świecące znamię w kształcie gwiazdy. Coś dziwnego się stało, ale szaman nie potrafił powiedzieć, dlaczego. Odniósł lwiątko Sarafinie, mówiąc przy tym:
-Coś mi się wydaje, że ten lewek będzie miał bardzo ciekawe życie... Pilnuj go dobrze.-I odszedł, ponieważ do jaskini zaczęły przychodzić zaciekawione lwice, żeby pogratulować mamie.
***
Jak się wam podobało? To mój pierwszy post na Bloggerze, więc mogłam popełniać błędy. Czekam na komentarze: zarówno te pozytywne, jak i negatywne.
Zapowiada się bardzo ciekawy blog. Bardzo lubię Mheetu, a Twoja opowieść o nim bardzo mnie zaciekawiła ja zapraszam na moje blogi na www.czas-kiary.blogspot.com i na www.lion-king4.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa historia, szczególnie spodobał się mi ten moment z gwiazdką na łapie Mheetu. Ogólnie piszesz ładnie i przejrzyście, bez błędów oraz z akapitami. Tak trzymać!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz na moim blogu :)
PS Ja też prowadzę bloga o Mheetu - zycie-mheetu.blogspot.com, na którego serdecznie zapraszam :)