poniedziałek, 22 grudnia 2014

Wesołych Świąt (nowy blog)

W dzień Bożego Narodzenia,
Życzę wam dużo natchnienia
Do dalszego blogowania,
Wszystkich trosk waszych rozwiania,
Szczęścia, zdrowia i radości,
A pojutrze wielu gości!
Gór prezentów i słodyczy
Tego wam Maisha życzy.
Wierszyk dosyć chaotyczny, ale własny :) Publikuję go dziś, bo w ciągu następnych dwóch dni pewnie nie będę miała czasu na pisanie.
Mam dla was niespodziankę: Założyłam nowego bloga! Nazywa się Lwi zabójcy. Panowanie Gizy i Tofautiego i opowiada również o Królu Lwie, ale jest nieco luźniej z nim związany i pisany innym stylem. Na razie opublikowałam tam tylko opisy bohaterów, ale niedługo napiszę pierwszy post.
Zapraszam i życzę Wesołych Świąt!

sobota, 20 grudnia 2014

3. Na Cmentarzysku Słoni

Kula chodziła niespokojnie w kółko. Mheetu nie wracał już dziesięć minut! Powoli zaczynała podejrzewać że ,,mały” ją oszukał i chciał wyciągnąć po prostu od niej informacje. Nigdy nie była na Cmentarzysku, ale teraz, gdy się zastanowiła, to zrozumiała że skoro król Mufasa oficjalnie zakazał tam chodzić, to musiał mieć powód. A Simba, Nala i (prawdopodobnie)  Mheetu złamali zakaz i już dłuższy czas nie wracają… Kula postanowiła zapytać się starszych, dlaczego tam nie wolno chodzić. Podeszła do Sarafiny.
-Proszę pani!
Sarafina drzemała w słońcu. Widząc Kulę, podniosła głowę i zapytała:
- Czego potrzebujesz, malutka?
- Chciałam się zapytać, czy na Cmentarzysku Słoni żyją jakieś groźne zwierzęta?
Lwica spoważniała. Spojrzała na Kulę badawczym wzrokiem i powiedziała:
- Dlaczego pytasz?
- Yyy… O tak, z ciekawości.
- Czy ty czegoś nie ukrywasz? Odpowiem ci: na Cmentarzysku Słoni żyją duże stada hien i jak wiesz, nie wolno nikomu tam chodzić.
Gdy lwiczka usłyszała te słowa, bardzo się przestraszyła. Sarafina zauważyła to.
- Pytam się po raz drugi: czy ty czegoś przede mną nie kryjesz? Lepiej powiedz to teraz.
- No bo Simba i Nala tam poszli, ale Nala mnie prosiła żebym tego nie mówiła, a potem przyszedł Mheetu i powiedział że oni są w niebezpieczeństwie i, i…
Kula prawie się rozpłakała, ponieważ myślała że to wszystko przez nią.  Sarafina wysłuchała jej dość chaotycznej mowy, a potem objęła ją łapą i starała się uspokoić.
- Spokojnie, to nie twoja wina. Dobrze że mi powiedziałaś o tym – o niektórych rzeczach trzeba powiedzieć dorosłym. Wracaj do domu i uspokój się– ja poinformuję króla. 

~*~
Mheetu stoczył się po stromym zboczu. Rozejrzał się dookoła – był poza granicami Lwiej Ziemi. Wokół niego leżały kości słoni i śmierdzące resztki mięsa.
- To jest Cmentarzysko Słoni… Przerażające. - powiedział sam do siebie. Postawił krok naprzód, cały czas obserwując teren.
-Simba!!! Nala!!! - zawołał na cały głos. Odpowiedziało mu echo.
- Tak tu pusto i ponuro... Nie wiem, czy to był dobry pomysł. Niezbyt ciekawe miejsce na wycieczkę. No cóż. Muszę ich znaleźć i nakłonić do powrotu.
Przemierzył kolejne 10 metrów, poszukując wzrokiem jakiejkolwiek żywej istoty. Nagle usłyszał jakiś dźwięk - mieszaninę warczenia i śmiechu szaleńca. Ukrył się za stertą kości. Po chwili zobaczył źródło hałasu - była to duża, szarobeżowa hiena.
-Tu... tutaj mieszkają hieny?! - szepnął sam do siebie. Jego ciało drżało, zęby uderzały jeden o drugi. Był tylko małym, przestraszonym lwiątkiem.
Hiena przeszła, nie zauważając go. Niestety zbliżała się kolejna... i kolejna... i jeszcze jedna... Mheetu po raz pierwszy widział tyle hien naraz, całe stado przechodziło tak blisko niego!!!
~*~
Mówiąc, że Simba i Nala są w niebezpieczeństwie Mheetu nie skłamał, lecz powiedział prawdę mimo woli. Goniło ich aż trzy hieny! Cała przygoda zakończyłaby się tragicznie, gdyby nie Mufasa. Lew, poinformowany przez Sarafinę zdążył w ostatniej chwili uratować lwiątka i przetrzepał skórę hienom.
Skaza był z tego powodu, delikatnie mówiąc, niezadowolony. Te głupie hieny nie zdoloły zabić słabych dzieciaków, pomimo że miały taką świetną okazję! Trzeba więc wprowadzić ,,plan B" - zabicie Mufasy wraz z potomkiem...
Hieny z łatwością dały się przekonać na jego stronę - wystarczyło im tylko obiecać luksusowe życie na Lwiej Ziemi, dużo żarcia, poddanie lwic... Skaza już wtedy wiedział że pewnie nie wywiąże się w pełni z tych obietnic, ale co z tego. Hieny miały być tylko narzędziem w jego łapach, pomocą w drodze do upragnionej władzy - później zawsze będzie można się ich jakoś pozbyć. Tak wówczas myślał Skaza - nie wiedział, że to nie będzie takie łatwe...
~*~
Mheetu skulił się najbardziej jak mógł. Jego serce biło w szalonym tempie. Żeby tylko go nie dostrzegły, żeby tylko nie...
Nagle zobaczył cień dużego zwierzęcia nad sobą. Bał się nawet odwrócić głowę, czekając na atak wielkich szczęk - na śmierć.
Minęło jednak kilka chwil, a zwierzę nadal stało nad nim i widocznie nie zamierzało go zjeść. Mheetu powoli odwrócił głowę. Tym zwierzęciem okazał się być Skaza, nie hiena. Czarnogrzywy lew przyglądał się mu ze zdziwieniem przez kilka chwil, po czym zapytał:
- Co ty tutaj robisz, smarkaczu?
- To nie twoja sprawa. - burknęło lwiątko, poirytowane przezwiskiem. Skaza podniósł je za skórę na grzbiecie. Zrobił to jednak tak niezręcznie, że pokaleczył mu skórę. Mheetu pisnął, odwrócił się i drapnął go w pysk, jednak niezbyt silnie.
- O patrzcie, jaki charakterek... Nawet mi się podoba. - Złapał go znowu i cała sytuacja się powtórzyła. Widocznie taka okrutna zabawa spodobała się lwu. Przy czwartej próbie podniesienia lwiątka Skaza powiedział:
- Dobrze, to już przestaje być śmieszne. Skoro ten sposób podnoszenia ci się nie podoba, to co myślisz o tym? - I podniósł go za ogon. Mheetu piszczał i wił się, nie potrafił jednak uwolnić się od uścisku łapy lwa. Wtedy zobaczyła go Shenzi:
- Ej, Skaza co ty tam masz? Jakiś smakowity kąsek dla nas?
- Akurat ten kąsek jest za dobry dla was. On należy do mnie. - odparł Skaza.
- I co, chcesz go zjeść?
Skaza nie odpowiedział. Odszedł dumnym krokiem, trzymając cały czas Mheetu za ogon i nucąc pod nosem ,,Przyjdzie czas".
Po pięciu minutach zmuszania Skazy do puszczenia ogonu, kremowy lewek poddał się i zapytał, zdyszany:
- Co chcesz ze mną zrobić?
Lew nie odpowiedział, nadal nucąc tę samą melodię. W końcu zatrzymał się - byli przed granicą z Lwią Ziemią. Przerzucił Mheetu przez nią.
- Trafisz stąd?
- Tak, znam to miejsce. Puszczasz mnie wolno? Nie spodziewałem się tego.
- A dlaczego mialbym zrobić coś innego z tobą? Spadaj stąd i żebym cię więcej tutaj nie widział! Nie zawsze będę miał tak dobry humor.
- To ja... Dziękuję. Uratowałeś mnie.
On już jednak nie słuchał, zbyt zajęty swoimi sprawami. Bardzo ważnymi sprawami.
***
Co o tym myślicie? Siedziałam nad tym wyjątkowo długo, a i tak wyszło byle jak. Chyba straciłam na razie wenę na to opowiadanie, ponieważ mam pomysł na nowego bloga o trochę innym stylu. Następny post na tym albo nowym blogu pojawi się w czasie przerwy świątecznej. Pozdrawiam was serdecznie!

niedziela, 14 grudnia 2014

2. Cmentarzysko Słoni

Minął miesiąc. Mheetu potrafił już chodzić i mówić, nadal był jednak małym dzieckiem. Był najmłodszym lwiątkiem w stadzie i tylko dzieci Naandy*, siostry Sarabi były zbliżone do niego
Naanda z mężem i dziećmi (komiks)
wiekiem. Ale Naanda wraz ze swoim mężem założyła własne stado i zamieszkała na Trawiastej Ziemi. Było to miejsce oddalone o dwa dni marszu od Lwiej Ziemi i Sarafina rzadko tam wybierała się w odwiedziny.
Mheetu był więc skazany na przebywanie wśród dużo starszych lwiątek, które najczęściej w ogóle się nim nie interesowały i zostawiały go w tyle.
Tak było i dzisiaj. Simba powiedział Nali, że zabierze ją w jakieś fajne miejsce. Mheetu bardzo chciał iść z nimi, ale Nala kazała mu zostać w domu, mówiąc że to niebezpieczne i maluchy nie mogą pójść z nimi.
-Nie jestem maluchem! Na pewno poradziłbym sobie równie dobrze, co ona. Dlaczego zawsze wszyscy mnie lekceważą? - pomyślał Mheetu, po czym kopnął leżący obok kamień. Natychmiast tego pożałował - ostry kawałek skały rozciął mu skórę na łapce i zabarwił się na czerwono od krwi. Lwiątko zawyło z wściekłością i położyło się zrezygnowane na ziemi, liżąc obolałą łapę. Czy dziś mogłoby go jeszcze spotkać coś gorszego?
Nagle Mheetu wpadł na genialny, jego zdaniem pomysł: Jeżeli pójdzie na tą wyprawę, nie przejmując się zakazami siostry, to wszystkie lwiątka uznają go za odważnego i nareszcie zaczną go szanować! Trzeba tylko jakoś zdobyć informację, gdzie oni poszli.
-Wiem! Kula, ta tchórzliwa lwiczka na pewno nie poszła, bo się bała. Jest najlepszą przyjaciółką Nali, więc będzie wiedziała, gdzie ona się wybiera. Trzeba ją tylko przekonać, żeby mi to powiedziała - pomyślał Mheetu i poszedł poszukać Kuli.
Znalazł ją przed wejściem do jaskini. Lwiczka spała, jak zwykle i głośno chrapała. Mheetu szturchnął ją.
- Wstawaj, jest dzień.
- Co? Gdzie? - Kula zerwała się nagle i zaczęła się rozglądać przerażonymi oczami.
- Spokojnie, to tylko ja. Potrzebna mi pewna informacja, to bardzo ważne.
- A, to cześć mały. Jaka informacja? Chętnie ci pomogę.
,,Nie jestem mały"-pomyślał Mheetu, po czym zapytał:- Gdzie poszła Nala z Simbą?
- No wiesz... Nala mi kazała nie mówić nikomu.
- To bardzo ważne. Oni mogą być w niebezpieczeństwie. -Mheetu skłamał, ponieważ wiedział że naiwna Kula natychmiast w to uwierzy, bez pytania się o nic.
- Naprawdę? O matko, a ja nie wiedziałam: a jak im się stanie coś złego? Powiem ci: poszli na Cmentarzysko Słoni! Poinformuję dorosłych!
-,,Cmentarzysko Słoni... Łał'' - pomyślał Mheetu. Głośno natamiast dodał:
-Wiesz co, może ty lepiej zostań tutaj. Ja ich poinformuję.
-Idź, szybko! Cześć!
-Cześć!-krzyknął Mheetu i oddalił się, jednak nie w celu zawiadomienia dorosłych. Pobiegł na Cmentarzysko Słoni, szczęśliwy, że spotka go przygoda.
*Naanda - w początkowych planach siostra Sarabi. Pojawia się prawdopodobnie w komiksie ,,Niezwykły chór''.

sobota, 13 grudnia 2014

1.Narodziny

Nala wstała dziś bardzo wcześnie. Rozejrzała się po jaskini - wszystkie lwy jeszcze spały. Nagle zauważyła, że nigdzie nie ma jej mamy. Wczoraj wieczorem obie położyły się obok siebie, a teraz jej nie ma! Lwiczka postanowiła zapytać się Sarabi, gdzie jest Sarafina. Lwica spała jednak twardo jak kamień i nie dała się obudzić, mamrocząc coś przez sen. Reszta lwów też mocno spała. Nala uznała więc, że sama jej poszuka. Wyszła z groty i rozejrzała się. Było jeszcze ciemno i większość zwierząt jeszcze nie wstała. Po co więc mama wyszła gdzieś o tak wczesnej porze?
-,,Musiało stać się coś złego''- pomyślała Nala. Nagle zobaczyła Rafikiego. Pawian podszedł do niej i oznajmił:
-Widzę, że szukasz Sarafiny. Nie martw się, jest w małej grocie pod Lwią Skałą i ma dla ciebie niespodziankę! Tylko bądź cicho, ona musi odpocząć.
Lwiczka radośnie pobiegła w kierunku wskazanej groty i cicho weszła do niej. Zobaczyła tam śpiącą ze zmęczenia mamę. W jej łapach kuliło się jakieś małe stworzonko.
-Mamo...
Lwica obudziła się.
-O, Nala! Spójrz, to twój braciszek.
-Gdzie?
-Nie widzisz? - Lwica wskazała na ślepe i malutkie młode w jej łapach. Było ono prawie łyse i miało zaciśnięte ugszka.
-To on? Ale on jest taki malutki... Kiedy będę mogła się z nim pobawić?
-Musisz poczekać. Na razie będzie tylko jadł i spał, później nauczy się bawić z tobą. Ty też kiedyś byłaś taka, tylko tego nie pamiętasz.
-Naprawdę? - zapytała Nala. W tym momencie do groty wszedł Rafiki i odesłał Nalę do domu. Chciał odprawić obrzędy nad nowonarodzonym lwiątkiem, a według ich zasad mogą być przy tym tylko rodzice dziecka.
-Jakie imię wybrałaś dla syna?
-Mheetu, co oznacza ,,Ja też''.
Potem Rafiki namalował na grzbiecie maluszka pręgę za pomocą soku z czerwonego owocu. Wyrecytował przy tym magiczne zaklęcie, mające uchronić Mheetu przed złymi duchami, a następnie wziął go na ręce i wystawił w stronę słońca. Wtedy stało się coś dziwnego: bardzo jasny promień, jaśniejszy niż błyskawica wycelował w Mheetu i oślepił szamana, a ten cofnął się, o mało nie upuszczając lwiątka. Rafiki ponownie schował się w grocie, chroniąc wzrok przed oślepiającym światłem i spojrzał na Mheetu - on świecił!
-Nigdy czegoś takiego nie widziałem... Co to znaczy?
Po chwili Mheetu przestał świecić, jedynie na jego tylnej łapie zostało małe, świecące znamię w kształcie gwiazdy. Coś dziwnego się stało, ale szaman nie potrafił powiedzieć, dlaczego. Odniósł lwiątko Sarafinie, mówiąc przy tym:
-Coś mi się wydaje, że ten lewek będzie miał bardzo ciekawe życie... Pilnuj go dobrze.-I odszedł, ponieważ do jaskini zaczęły przychodzić zaciekawione lwice, żeby pogratulować mamie.
***
Jak się wam podobało? To mój pierwszy post na Bloggerze, więc mogłam popełniać błędy. Czekam na komentarze: zarówno te pozytywne, jak i negatywne.